Pozdrawiam!
_________________________________________________________________________
I tak zmienia się całe życie w ciągu jednej chwili.
Najpierw tragiczna akcja „dorośnij”, a teraz zwrot akcji, pełna mobilizacja i
doładowanie baterii na maxa. W Chicago byłam przez tydzień, tyle czasu zajęło
mi przyjrzenie się z bliska nowym projektom, działaniom poszczególnych sektorów
tanecznych i poprawienie szczegółów choreografii.
Wracając zza oceanu tworzyłam nowe wizje tego, co
miało powstać w Polsce. Moim celem stał się Rzeszów. Tam bowiem miałam dom po
dziadkach i budynek pod studio. W ciągu dwóch najbliższych lat miałam się
odbudować, zarówno psychicznie jak i fizycznie, zrobić remont w swoim życiu.
Poza tym w Rzeszowie miałam niezawodnego przyjaciela- Krzyśka i już nie mogłam
się doczekać aż go zobaczę.
Daniel nie był zachwycony tym pomysłem.
-Ale dlaczego Rzeszów? Nie możesz zostać w
Warszawie?
-Lubię Rzeszów, tam mam znajomych, tam jest dom po
dziadkach, tam są przyjaciele.
-Chyba żartujesz, że będziesz mieszkać w tej ruinie.
-Nie! Wyremontuję go. Będzie wyglądał jak nowy.
Daniel zmierzył mnie badawczym wzrokiem i zamilkł.
-Myślisz, że wrócisz do treningów.- stwierdził.
-Nie. Ten rozdział jest już skończony. Zrozumiałam,
że ja i siatkówka nie idziemy w parze.
Gdzieś w głębi serca wiedziałam, że ta nerwowość u
niego to troska. O mnie, o relacje z Mike’m, o nasze relacje. Oparłam rękę na
jego ramieniu.
-Nie zapomnę, gdzie mieszkacie i że jesteście moją
rodziną. Wiem, że doskonale zajmiecie się Mike’m. Będę małego zabierała do
siebie jak najczęściej.
-Kiedy wyjeżdżasz?
-Zostanę w Warszawie jeszcze przez parę tygodni. W
międzyczasie załatwię sprawę z domem i budynkiem.
-Widzę, że masz plan. Trzymam więc kciuki.
Wakacje to idealny czas na zmiany. Postanowiłam więc
pojechać do Rzeszowa, by je zobaczyć na własne oczy. Droga była długa i dość
męcząca. Mike spał smacznie w foteliku na tylnim siedzeniu, a ja oddawałam się
jeździe. 3-letni brat był wyjątkowo spokojnym dzieckiem z zalążkiem sportowca.
Jego niemal białe włosy upodobniały go do mnie więc ten, kto nie wiedział, że to mój brat uważał mnie za jego matkę.
Wyprowadzanie z błędu było dość kłopotliwe dla obu stron, ale na szczęście nie
dochodziło do tego często. Mike był podobny do taty, jego wierna kopia. Miałam
nadzieję, że jak dorośnie będzie jak on,
spokojny, ale stanowczy, mądry i taki czuły.
Jonathan Robinson- mój tato, najcudowniejszy na
świecie. Siadywał ze mną na werandzie w starym domu i rozmawiał ze mną, tak po
prostu o wszystkim: szkole, znajomych, planach na kolejne popołudnie, siatkówce
i sąsiedzie z domu obok, który wyjątkowo niecelnie rzucał gazety na naszą
wycieraczkę. Był cudownym tatą, przyjacielem i oddanym prawnikiem w polskiej
dzielnicy.
Oboje z Mike’m byliśmy do niego podobni. Tylko Daniel
był podobny do mamy. Magdalena Robinson była piękną Polką zamieszkującą polską
dzielnicę „Jackowo” w Chicago. Długie ciemnoblond włosy przyciągały spojrzenia
zazdrosnych kobiet. Jej aparycja była darem, ale i przekleństwem. Dzięki
swojemu urokowi i charyzmie gromadziła wokół siebie ludzi, co było niezwykle
przydatne w zawodzie nauczyciela. O dziwo, nie polskiego, a angielskiego.
-Piciu!- rozmyślania przerwał mi spragniony
trzylatek.
Zjechałam na najbliższą stację i dałam mojemu
niecierpliwemu trzylatkowi pić. Bacznie mu się przyglądając zauważyłam, że już
zdążył czymś się ubrudzić.
-Chodź, przejdziemy się. Rozprostujesz nóżki.
Kochane maleństwo biegało między huśtawką, a
ślizgawką piszcząc niesamowicie z radości i udając koziołka.
-No to wieczór mam z głowy… Choć Mike, biegniemy do
samochodu!- zawołałam.
Wyprzedziłam go nieznacznie i chcąc się odwrócić do
niego przodem uderzyłam w coś twardego.
-Cholera!- wycedziłam.
-Przepraszam, nie widziałem cię.-to coś twardego
mówiło. Z dziwnym akcentem, ale jednak!
-Nic się nie stało, to my wygłupialiśmy się.
Mike doszedł do mnie i kurczowo złapał się mojej
nogi, ledwie wystawiając uszy poza nią.
-Duzi ten pan!
Chwila konsternacji między „twardym czymś’, a mną.
Ukradkiem zerknęłam na owego nieznajomego. Trzylatek okazał się bardzo
spostrzegawczy. Chłopak był wysoki więc to, co mi się wbiło w żebra to musiało
być jego kolano.
-Przepraszam cię za niego. Nie zawsze potrafi się
zachować.
-Cześć! Jak masz na imię?- nieznajomy zlekceważył
moje przeprosiny albo dźwięk mojego głosu nie dotarł na szczyt.
-Mikuś.- o masz ci los, ale sobie pseudonim wybrał-
a ty?
-Niko.
-Musimy już jechać. Jeszcze raz przepraszam. Chodź
rozrabiaku!
„Mikuś” zrobił skwaszoną minę, ale dzielnie ze mną
pomaszerował do samochodu. Odwróciłam się i zobaczyłam jak chłopaki sobie
machają. Zapięłam pasy i ruszyliśmy w drogę. Przez kolejne pięć minut myślałam
o nieznajomym. Tak wysocy ludzie kojarzyli mi się z jednym typem mężczyzn- z
siatkarzami.
-Kochany Rzeszów- szepnęłam widząc panoramę miasta.
-Jesteśmy już?
-Tak, kochanie. Zaraz zobaczymy dom dziadka
Tadeusza.
Malec zmarszczył czoło jakby analizował
wypowiedziane przeze mnie słowa.
-Ten ze zdjęć?- kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do
lusterka wstecznego.
Dom stał pośród drzew wiśniowych tuż za długim,
prostym podjazdem. Stare mury trochę zjadł ząb czasu, ale dom nadal wyglądał
dostojnie i bezpiecznie. Dziadek Tadeusz wyemigrował do Stanów, zostawiając dom
na łaskę pogody i ogrodnika. Dzisiaj ogród nie istnieje. Zamiast tego jest
gąszcz chwastów i innych upierdliwości.
W środku wyglądał dość zadbanie, choć zapach
zdecydowanie nie zachęcał. Cud, że wciągu tylu lat nie rozkradziono wnętrz.
-Brzydko.- okiem 3-latka dom faktycznie był brzydki.
-Tak, ale po remoncie będzie pięknie. Pojedziemy teraz
na Podpromie, okay?
-A co to?
-Zobaczysz. Dla mnie to piękne wspomnienia.
Ustaliłam z robotnikami zakres prac. Cóż, to nie był
zakres. To była kompleksowa usługa. Dla mnie i dla nich to była masa pracy.
- Ojejku, ale gigant.
Mike aż podskakiwał z radości wchodząc do środka.
Specyficzny zapach szatni i gumowej posadzki na hali unosił się w powietrzu. Do
tego odgłosy uderzanej piłki i okrzyków bojowych zmieszanych ze śmiechem
dodawały temu miejscu atmosfery.
Przy drzwiach na halę zatrzymał mnie wysoki ochroniarz.
No tak, przydałaby się przepustka. O tym nie pomyślałam. Stare nawyki- wchodzę
i wychodzę, a nikomu nic do tego. Spojrzałam na ochroniarza błagalnym wzrokiem
i przygarnęłam młodego do siebie.
-Ta pani wchodzi bez przepustki!- usłyszałam za mną
głos. Instynktownie odwróciłam głowę i zobaczyłam Oliega Achrema. Och co za
ulga!
Kilka minut rozmowy, a ja już wiedziałam, że jestem
sto lat za cywilizacją z moimi wiadomościami na temat klubu. Poprosiłam o
dyskrecję i weszłam chyłkiem na halę. Trening Asseco Resovii trwał w najlepsze,
a my z Mike’m świetnie się bawiliśmy oglądając chłopaków.
-Meg, zobacz! To on!
-Kto?- nie załapałam.
-No Niko!
Im starsza się robię tym mój proces myślowy zwalnia.
Zajęło mi to parę sekund zanim zajarzyłam o kim mówi Mike. Karcący wzrok małego
wcale nie pomagał. Rzeczywiście „to coś twarde” stało tam i odbijało piłki. Ha!
Wiedziałam! Siatkarz…
-A poznajesz tego pana?- wskazałam palcem na postać
libero.
-No pewnie, to wujek Krzysiek.
Gwizdek rozległ się na hali i siatkarze szli po
swoje rzeczy. Olieg, zgodnie z moja prośbą, szepnął słówko Krzyśkowi,
dyskretnie. No tak, Olieg był dyskretny,
ale Igła już nie.
-O matko!- wydarł się na cały głos pokazując na nas
palcem.
Reszta była dość zmieszana i co chwila patrzyła to
na mnie, to na Krzyśka. Zeszliśmy powoli po schodach na dół. Mike puścił się
pędem do Krzyśka zupełnie nie zwracając uwagi na „twarde cosie” na drodze.
Oboje padliśmy mu w ramiona.
- Chcieliśmy ci zrobić niespodziankę wujku!- nic nie
odpowiedział, ale patrzył na nas śmiejącymi się oczami.
-Nie wierzę, nie wierzę.
Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że cała reszta
ferajny przygląda nam się poszeptując do siebie. Przez zawilgotniałe oczy
zdołałam rozpoznać resztę. Niemal wszystkich rozpoznałam.
-Gdzie byłaś jak cię nie było?- Piotrek Nowakowski
przełamał lody.
-Och Piter… Powinieneś zapytać gdzie mnie nie było.
Po krótkim przywitaniu ze starymi znajomymi
przyszedł czas na zapoznanie z nowymi. Widzieć tych chłopaków w telewizorze, a
na żywo robi różnicę. Szybka wymiana zdań i uprzejmości z niektórymi. Z
„cosiem” natomiast wcale nie poszło łatwo…
-Niko, poznaj Meg, Meg….
-Znamy się.-uciął krótko.
-Wpadłam na niego przez przypadek na stacji
benzynowej.- szybko wyjaśniłam. Jego badawcze spojrzenie strasznie mnie
irytowało. Konsternację dopełniał fakt, że wokół zapanowała kompletna cisza.
-Staranowała.- dodał „Pan Wysoki”. Spiorunowałam go
wzrokiem nr 3. Tej nieznośnej ciszy nikt nie był wstanie przerwać.
-Wyglądasz już znacznie lepiej niż kiedy cię
widziałem po raz ostatni.- z uśmiercania wzrokiem wyciągnął mnie Krzysiek.
______________________________________________________________________________
Może być?
Bohaterów i ich krótkie charakterystyki dodam niebawem. Cierpliwości :)
Bardzo dziękuję za zaproszenie :)
OdpowiedzUsuńFajnie się zaczyna, szczerze mówiąc chciałabym już więcej :)
Mam nadzieję, że kolejny rozdział już niedługo.
I do tego Niko jako główny bohater, już nie mogę się doczekać, aż akcja się rozwinie i co się będzie tutaj działo :D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)