czwartek, 30 lipca 2015

Rozdział 2- "błędy ortograficzne"

Zapraszam na rozdział 2.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Akcja powoli się rozkręca, Cierpliwości :)
_______________________________________________

Telefon zawibrował mi w kieszeni. Miałam nadzieję, że to nic ważnego.

Igła: Martwię się o Ciebie.
Meg: Niepotrzebnie, mam się dobrze.
I: Wyglądałaś jakby Cię stres zżerał.
M: Dzienx. W „wysokim” towarzystwie to norma…
I: Nie zgrywaj się.
M: Nie zgrywam. Będzie dobrze.
I: Kiedy znowu odwiedzisz Sovię?
M: Niedługo.
I: Nie możemy się doczekać J
M: Jeszcze będziesz miał mnie dość J
I: Co to znaczy?
M: ;*
Mój powrót to niespodzianka. Choć wiem, że Krzysiek będzie się gniewał. A niech to! Zaryzykuję. Przypominając sobie krótką wymianę smsów nie mogłam zrozumieć „ nie możemy się doczekać”, jak to „nie możemy”? Coś mu się chyba pochrzaniło, bo niby kto miałby za mną tęsknić? Najwidoczniej napisał tak, żeby mi było miło.
-Mike zasnął. Opowiadaj, jak było?-zagadał Daniel.
-To będzie długi remont.- spojrzałam na niego zrezygnowana- dom jest w dobrym stanie, ale nadal wymaga pracy. Nie mówiąc o ogrodzie i podjeździe.
-Mimo wszystko dziadek bardzo się cieszy, że ktoś się za ten dom weźmie.
Uśmiechnęłam się blado na myśl o czekających mnie wyborach w związku z domem. Nienawidziłam wybierać płytek, płyteczek, balustrad, mebli, dodatków i innych drobiazgów.
-Wyglądasz jakbyś się czymś martwiła. Ktoś cię wkurzył?
Chciałam mu opowiedzieć o tym palancie co zawstydził mnie przy chłopakach, ale ugryzłam się w język.
-Wszystko okay, jestem po prostu zmęczona. Idę spać. Dobranoc.- powlokłam się schodami na górę.
-Pamiętaj o wizycie u lekarza, o 10:30!
Wyjrzałam zza balustrady i uśmiechnęłam się szeroko.
-Dzięki, kochany jesteś. Eli ma wspaniałego narzeczonego.
-Cóż, takiego drugiego jak ja nie ma, ale czuję, że też znajdziesz swojego księciunia…
Och, tak. Księciunio by się przydał, ale nie taki jak ten ostatni. Kawał drania i naciągacza. Ale czego ja się mogłam spodziewać? Widocznie moja osobowość nie była tak interesująca jak moje konto bankowe.
-Jeszcze raz dobranoc. Kocham!
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na swoje dłonie. Fakt, nie wyglądałam dobrze. Patrząc codziennie w lustro widziałam członka rodziny Adamsów, a nie zdrową młodą kobietę. Nadszedł czas na kompleksowe zmiany.
12.01.2015
-Mike, ubieraj się! Za 5 minut jedziemy do przedszkola!
Niechętny już do chodzenia do przedszkola 5-latek zwlókł się po schodach i stanął w drzwiach, oparty na ramieniu.
-Już dawno się ubrałem.
-A coś ty taki nadąsany?- spojrzałam badawczo na Mike’a.
-Bo zostawiasz mnie tu samego.
-Jak to zostawiam? Jak to samego?
-Słyszałem jak mówiłaś Danielowi, że już czas wracać do Rzeszowa.
-Tak, dobrze słyszałeś, ale to nie znaczy, że cię zostawiam. W lutym masz ferie i pomyślałam, że spędzimy je razem.
Po minie dziecka wiedziałam, że nie przekonałam go. Jego wzrok był pełen smutku i rezygnacji.
-Krystian mi dokucza, że nie mam mamy ani taty, a teraz ty wyjeżdżasz…
-Daniel już rozmawiał z Krystianem i dzisiaj już nikt ci nie będzie dokuczał, a jeżeli dalej będzie ci mówił co masz, a czego nie to opowiedz mu jakiego masz super brata i super siostrę, okay?
-Opowiem mu o wycieczce do Rzeszowa i Podpromiu i Resovii i domu dziadka Tadeusza.
Zamurowało mnie. Od ostatniego razu kiedy Mike był ze mną na Podpromiu minęło prawie dwa lata, ale malec wciąż to rozpamiętywał i wracał pamięcią do grupy siatkarzy.
-Przecież nie każdy ma wujka siatkarza, nie?
-Fakt, nie każdy.
Mike uśmiechnął się szeroko na wspomnienie tamtego dnia.
-Jak przyjedziesz do Rzeszowa to pójdziemy na mecz. A teraz marsz do samochodu.
Czasami surowo traktowałam Mike’a, ale tylko dlatego, by był odporniejszy niż ja. Żeby emocje nie zjadały go od środka przy każdej decyzji. I tak radził sobie lepiej niż ja. Był sprytniejszy i  mniej ćtapowaty.
Wieczorem przeniosłam ostatnie rzeczy do samochodu. Oparłam się o samochód i rękę dałabym sobie uciąć, że Mike stał w oknie mojego pokoju. Przyszedł czas na pożegnanie. Czas zacząć bardziej samodzielne życie.
-Musisz jechać?
-Tak, kochanie.
Smutek rozdzierał mnie od środka. 5-latek stał ze spuszczoną głową zupełnie załamany, a Daniel i Eli widząc tą całą scenę wzdychnęli głęboko.
-Obiecuję, że za trzy tygodnie się widzimy. Daj całusa i nie smuć się.
Mike niechętnie do mnie podszedł demonstrując przy tym focha, ale w końcu zarzucił mi ręce na szyję i zaczął cicho szlochać. 20 minut upłynęło zanim się uspokoił i dał się odprowadzić do pokoju i pocałować na dobranoc.
-Dajcie mu jutro odpocząć w domu.
-To jedyne wyjście. Daniel zostanie w domu z małym.
-Dzięki. Zamelduję się jak dotrę. Trzymajcie się ciepło.
Chwilę później jechałam drogą ekspresową w kierunku Rzeszowa- mojego nowego domu. Choć droga do Rzeszowa trwa nie więcej niż 5godzin musiałam wyjechać wcześniej, by zdążyć się rozpakować i przygotować na umówione spotkanie w siedzibie Asseco Polska. Większość moich rzeczy leżała już nie w pudłach, a na nowych półkach w nowym, ale starym domu. Z ubraniami powinno mi zejść nie więcej niż 2 godziny.
Telefon zawibrował budząc mnie z letargu i całe szczęście, bo mogłabym spowodować wypadek.
„Odkąd byłaś ostatnim razem minęło 1,5 roku. Gdzie ty do cholery jesteś?”- kochany Igła. Jak zwykle tęskni, a może martwi się… Postanowiłam nie odpisywać. Jutro zrobię mu niespodziankę.
Do Rzeszowa zajechałam o 3 w nocy. W sam raz, miałam zapas czasu na rozpakowanie się i ogarnięcie tego syfu na głowie. Dom od dwóch miesięcy stał gotowy do zamieszkania toteż nie zdziwił mnie chłód w środku.
O 8.50 zajechałam pod siedzibę Asseco. Idąc przez główny korytarz, tuż za sekretarką, próbowałam uspokoić nerwy. „Przecież robiłaś to setki razy, to nie pierwszy twój kontrakt.”-tłumaczyłam sobie.
-Zapraszam, prezes już na panią czeka.
Weszłam do gabinetu prezesa przybierając obojętną minę.
-Dzień dobry, miło panią widzieć w dobrym zdrowiu.
-Dzień dobry. Zaczynamy?
-Tak. Uprzedzę jedynie, że w naszych rozmowach będzie uczestniczyło więcej niż informowałem osób.
-Jak to? Umówiliśmy się, że będziemy tylko my i włodarze klubu.
-Zgadza się. Ale zgodzi się pani również z tym, że nie mamy niczego do ukrycia.- „palant i to  kolejny” -pomyślałam.
Prezesik otworzył mi drzwi do dużej przeszklonej sali i gdyby nie to, że zmysł równowagi mam wyćwiczony do granic możliwości, rąbnęłabym jak długa z wrażenia. Przede mną, przy długim stole siedzieli wszyscy siatkarze oraz sztab szkoleniowy. W konferencyjnej zaległa cisza. Jedyne co słyszałam to bicie swojego serca, a jedyne co widziałam to burak ze wściekłości Igły.
-Drodzy państwo, pozwólcie, że przedstawię wam…
-Znamy się- przerwałam uśmiechając się do prezesa-palanta słodko.
-Tym lepiej. Proszę usiąść.- wskazał na miejsce obok siebie i Krzyśka. Och, przynajmniej jeden normalny…ale za to wściekły.
Prezes zaczął swoją gadkę o tym jak cieszy się na współpracę z Meg Robinson Entreprise i jaki to ogromny zaszczyt dla klubu, że zapewnię oprawę taneczną na mecze gospodarskie i wyjazdowe Resovii. Ja natomiast jedyne na czym mogłam się skupić to na przepraszaniu wzrokiem Krzyśka. Niestety, Igła nadal zaciskał nerwowo pięści.
-Zgodzi się pani ze mną, że wsparcie MRE jedynie wzmocni klub i jego udziały.
„Pieprz się z tymi udziałami”- pomyślałam- „jestem tu dla klubu, nie kasy”.
-Oczywiście, jednak to nie jest mój priorytet. Udziały swoją drogą, a mnie chodzi o sam klub. Oprócz oprawy widowiskowej dostajecie w pakiecie dwóch zapasowych fizjoterapeutów, oczywiście będą oni do dyspozycji zarówno klubu jak i MRE. Jak wspominałam w rozmowie telefonicznej z panami zależy mi na kompleksowej współpracy, dlatego dla potrzeb Asseco jak i MRE już od marca będzie dostępna siłownia kompleksowo wyposażona. Myślę, że na tym skorzystacie.
-Doprawdy, pani Robinson. Interesy z panią to sama przyjemność.
Tak, na tym mi zależało. Szybko i bezboleśnie pozbyć się wrzodu w postaci prezesa i wyjść jak najszybciej z budynku. Niestety prezes rozprawiał o tym, co dla niego oznacza ta współpraca więc zmuszona byłam włączyć Stand-by. Moje rozmyślania przerwał Krzysiek.
-Już się nie gniewam, ale musimy porozmawiać.
Omiotłam spojrzeniem salę i zawodników. Moje spojrzenie zatrzymało się na oliwkowej skórze i ciemnych oczach. Dopiero po kilku sekundach lustrowania osobnika płci męskiej zorientowałam się, że to ten pierwszy palant. Hmmm, szkoda że taka aparycja nie idzie w parze z kulturą i intelektem. Gość patrzył się na mnie i krnąbrnie uśmiechał. Zmrużyłam oczy wrogo i prychnęłam niezadowolona.
-Co jest?- Igła zauważył mój wzrok nr 3.
-Och, nic. Tylko ten palant mnie wkurza.
-Niko?
-Może być.
-To super facet, kwestia poznania.
-Niedoczekanie.- mruknęłam.
Wymianę komentarzy przerwał prezes.
-Pani Robinson, proszę zajrzeć do umowy i powiedzieć czy wszystko się zgadza.
Zgodnie z poleceniem biznesowego partnera zajrzałam do umowy. Od razu na mojej twarzy zagościł uśmiech. Wyjęłam z mini torebki czerwony długopis i zakreśliłam na umowie błędy- ortograficzne. Na tak ważnych umowach nie powinny się pojawiać takie byki. Utarłam nosa prezesowi.
-Proszę zapoznać się z naniesionymi poprawkami. Błędy ortograficzne są niedopuszczalne w umowach. Do zobaczenia jutro o tej samej porze.
Prezes patrzył na mnie z niedowierzaniem robiąc się coraz bardziej czerwonym. Wstałam i wygładziłam spodnie po czym pewnie wymaszerowałam z konferencyjnej. „I’m back baby”- wymruczałam.
-Zaczekaj!- ktoś za mną krzyknął.
-Odczep się.- rzuciłam przez ramię.
-Masz jaja. To znaczy odważna jesteś.
-Coś jeszcze?
-Wiem, że nie zaczęliśmy dobrze, ale może się jakoś dogadamy?
-Tak. Po prostu nie wchodźmy sobie w drogę.
Zostawiłam Niko na środku korytarza z otwartymi ustami. Nie przeszłam 5 metrów, a już dopadły mnie wyrzuty sumienia. Bo w sumie to nic mi nie zrobił, to że warknął raz czy dwa…Za ostra byłam, a to w nie moim stylu.
Wpadłam na pewien pomysł.  W związku z tym, że wróciłam do Rzeszowa, otworzyłam filię, rozpoczęłam współpracę z Asseco Resovią postanowiłam zaprosić dziś wieczorem wszystkim zawodników na spotkanie u mnie. Taka mini parapetówa.
„Zgarniaj wszystkich plejersów i do zobaczenia u mnie o 19”- wysłałam smsa do Krzyśka.
„Skąd wiesz, że jutro nie gramy?”

„Ja wiem wszystko. Do zob. :*”

__________________________________________
Trochę przeskoczyłam w całej historii. Pierwsza dwa rozdziały to tylko tło, takie preludium do całej historii. 
Liczę na Wasze komentarze. To dla mnie ogromna motywacja. Trzymam kciuki za Wasze blogi i za cierpliwość do mnie.
Pozdrawiam!
P.S. rozdział 3 w toku ;)

1 komentarz: