"Boli mnie dzisiaj głowa."
Pod
blok zajechałam o 3 w nocy. Rozejrzałam się po parkingu. Nigdzie nie było jego
samochodu. W oknach panował mrok. Może spał, a samochód był w serwisie? Oby.
Do
klatki można było wejść jedynie z kodem do domofonu. Nic takiego nie
posiadałam, ale fart chciał, że grupka młodzieży wychodziła właśnie z klatki.
Minęłam ich chwytając za drzwi w ostatniej chwili i potrącając jednego z nich
przypadkiem.
-Ej lala! Uważaj, bo ci
ktoś tą buźkę pokiereszuje!- nie słuchałam. Wbiegłam po schodach jak
najszybciej się dało.
Dotarłam
przed jego drzwi nie czując zadyszki. Byłam zbyt zaabsorbowana misją ratunkową.
Na dole klatki panowało poruszenie. Zapukałam do drzwi. Raz. Drugi. Trzeci.
Mocniej, a później dzwonkiem do oporu. Nic. Cisza. Na dole nadal toczyły się
ożywione dyskusje.
-Ty stary! Laska ci
wyjeżdża z bara, a ty to tak po prostu zostawisz? Przyprowadź ją tutaj,
nauczymy ją jak należy się zachowywać!- słyszeć się zdało jak ktoś wspina się
po schodach.
Ogarnęło
mnie przerażenie. Miotałam się przed drzwiami próbując znaleźć szybko jakieś
rozwiązanie. Instynktownie schyliłam się do wycieraczki i wyciągnęłam spod niej
klucze do mieszkania. Kroki były coraz bardziej słyszalne. Ktoś się zbliżał.
Zamek w drzwiach szczęknął i drzwi puściły. Wskoczyłam do środka i szybko
zamknęłam drzwi na zamek. Wyjrzałam przez judasza. Na piętrze stał jeden z nich
z butelką w ręku. Rozglądał się. W końcu zszedł na dół, a cała banda poszła w
stronę ruchliwej ulicy.
-Niko?! Jesteś? Halo?-
w mieszkaniu było pusto i cicho.
Wymacałam
włącznik do światła. Ciepłe światło wypełniło mieszkanie. „Gdzie się
podziałeś?”- zmartwiłam się nie na żarty. Powoli rozebrałam się z kurtki i
ciepłych butów i gdy się tak schylałam zauważyłam parę mocno zielonych oczu.
Piękny kot w cętki zjawił się mrucząc i ocierając się o mnie przyjaźnie.
-Cześć malutki, gdzie
masz swojego pana?- kot miauknął żałośnie i pobiegł do kuchni.
Poszłam
za nim. Kuchnia była niemal sterylnie czysta. Żadnych naczyń walających się po
blacie, pustych opakowań czy szklanek. Nic. Czyściutko. Uśmiechnęłam się w
satysfakcji. „Przynajmniej czegoś go nauczyłam.” Kot wskoczył na blat i
miałcząc dawał znać, że czegoś chce.
-Achhh, głodny jesteś.
Tylko gdzie…? Już wiem.- w pierwszej szafce, którą otworzyłam były puszki
Whiskasa. Kot wdzięcznie zeskoczył i podbiegł do swojej miski niecierpliwiąc
się moimi powolnymi ruchami.
Po
prawej stronie od kuchni znajdował się salon-sypialnia. Również czysty jak
gdyby nikt tu nie mieszkał. Obecność gospodarza zdradzał fakt kubka z herbatą,
która z resztą była letnia. Musiał niedawno wyjść. Rozejrzałam się po salonie.
Nie było nic czego bym się nie spodziewała po mężczyźnie, po moim byłym
mężczyźnie. Jedynie fotografia na otwartej półce zdradzała tożsamość
gospodarza.
Obzor,
03.2012.- to samo zdjęcie, które znajduje się u mnie w pokoju MEM. Trzymając
zdjęcie w dłoniach usiadłam na kanapie i zastygłam. Na minutę, dwie,
czterdzieści- nie miałam pojęcia. „Masz nierówno pod sufitem.”- wyrzucałam sobie.
Z zamyślenia wyrwał mnie jego cudowny kot, który usadowił się na moich kolanach
mrucząc. Chwilę później szczęknął zamek w drzwiach wejściowych i usłyszałam
ciche westchnięcie.
-Mówiłem, żebyś dał mi
spokój. Nic mi nie jest.- zakomunikował z przedpokoju.
Stanął
w drzwiach salonu. Jego wzrok zdawał się mówić wszystko. Totalne zdziwienie.
Przez minutę mierzyliśmy się wzrokiem, podczas gdy kot zdążył już schować się
pod regał. Cisza wokół nas była wyraźniejsza niż zwykle, zdawała się krzyczeć.
-Ja też mam ci dać
spokój?- mój głos falował w tej ciszy.
-Co tu robisz?- rzucił
rozbierając się i przybierając obojętny ton.
-Wszyscy się o ciebie
martwią.
-Niepotrzebnie. Mam się
dobrze.-kontrował.
-Kłamiesz. Widzę
przecież.- powoli podeszłam do niego delikatnie zdjęłam z jego szyi szalik.
Drgnął pod moim muśnięciem.
-Nic nie wiesz. Mam się
dobrze.- powtórzył.- Wracam właśnie z klubu, w którym byłem z Fabianem.-
kolejne kłamstwo.
-Nie byłeś z
Fabianem.-cicho i metodycznie dawałam mu do zrozumienia, że kłamie- Pojechałeś przejechać się po mieście.-
spojrzał na mnie uważnie oceniając na ile jestem pewna.
-Skąd wiesz, że
jeździłem po mieście- jego upór zaczął maleć.
-Bo cię znam. Nie
zapominaj.
-No tak...- spojrzał mi
prosto w oczy łagodnym wzrokiem mówiącym, że mur ostrożności maleje.
-Siadaj,
porozmawiajmy.- pociągnęłam go za rękaw i oboje usiedliśmy na łóżku.
Chwilę
zajęło nam nim pierwsze oszołomienie zeszło z nas pozwalając myślom krążyć w
dobrych kierunkach.
-Nikołaj, wszyscy się
martwią o ciebie…
-Ty też?
-…wszyscy się martwią o
ciebie. Jesteś ważny dla przyjaciół, kolegów z drużyny, trenerów. Tuż po
telefonie od Fabiana wsiadłam w samochód i przyjechałam tu, do ciebie, bo tak,
martwię się o ciebie.-ujęłam jego zimną dłoń.
-Meg… Wracaj do siebie.
Nie musisz się nade mną litować.- dostałam w policzek.- Niepotrzebnie jechałaś
taki kawał drogi.
Wstałam.
On także. Wściekłość ogarnęła mnie szybko, ale tak samo szybko opuściła. No bo
czego ja się spodziewałam? Że wpadnie mi w ramiona i tak po prostu wybaczymy
sobie? Pomimo uczuć blokowała nas niewidzialna ściana. Ale nie miałam zamiaru
tak szybko się poddać. Role się odwróciły.
-Zrobiłam ci gorącą
herbatę.
-Co?
-No mówię, że zrobiłam
ci gorącą herbatę, z cytryną i miodem. Ogrzej się.
Chłopak
patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami szybko analizując zaistniałą sytuację.
Mimowolnie ruszył w stronę kuchni, kiwając głową z niedowierzaniem. Gdy tylko
zniknął mi z pola widzenia rozsunęłam kanapę i pościeliłam łóżko. Z szafy
wyjęłam jego koszulkę.
Siedział
przy stoliku i patrzył przez okno. Przycupnęłam obok kładąc mu rękę na
ramieniu. Odwrócił głowę i mogłam zauważyć spokój na jego twarzy.
-Lepiej?
-Tak, dzięki. Kota też
nakarmiłaś.- przeniósł wzrok na koszulkę w moim ręku. Uniósł delikatnie brwi.
-Połóż się i prześpij się.
Załatwiłam ci dzisiaj wolne.- uśmiechnęłam się krzepiąco.-Obiecuję, że będę
spała w bezpiecznej odległości.
Przeczesałam
jego włosy dłonią i musnęłam opuszkami policzek. Jego wielkie oczy odbijały
blask latarni za oknem.
-No już, proszę się
myć.-szedł powolnie do łazienki co jakiś czas wzdychając.
-To sen?- odwrócił
głowę i przystanął na chwilę.
-Nic nie jest snem,
jestem tu.- i zniknął za drzwiami łazienki.
Wygładziłam
pościel ręką, upewniając się, że wszystko ułożyłam jak należy. Wzrok wbiłam w
podłogę zastanawiając się nad wydarzeniami nocy. Jeszcze wczoraj byłam
przekonana, że damy sobie radę bez siebie. Że przyzwyczaimy się do bycia
osobno. Lecz po telefonie od Fabiana wszelkie założenia wzięły w łeb. To, co
myślałam wcześniej było nieprawdą, kłamstwem, które wmawiałam sobie. Serce
przemówiło bardzo wyraźnie. Mogłam nie pamiętać wydarzeń, ale gdzieś w głęboko
w sercu uczucia zostały zakodowane.
Poczułam silną dłoń na
ramieniu i wzrok na sobie.
-Powinnaś się położyć.
Na pewno jesteś zmęczona.-ciepła dłoń przesunęła się po mojej szyi, aż do
policzka przesuwając niesforny kosmyk za ucho. Posłusznie wstałam i poszłam do
łazienki. Rozmawiałam z N. Wszystko się
jakoś ułoży.- wyskrobałam smsa do Fabiana i Igły.
Jego
koszulka pachniała moim snem. On pachniał tym, czego tak długo szukałam.
Powinnam poczuć ulgę? Pewnie tak, ale mimo wszystko czułam się spięta, bo to
jakby zaczynać znajomość od początku- otwierać książkę i czytać prolog.
Siedział
na łóżku i znów patrzył w okno. Od kiedy zrobił się taki melancholijny? A może
zawsze taki był? Usiadłam na brzegu, tyłem do niego, odwróciłam jedynie głowę w
jego stronę. Obciągnęłam za dużą koszulkę do granic możliwości.
-Tego poranka, gdy
zostałeś u mnie na noc zaczęłam wszystko sobie przypominać. Wydałeś mi się w
tej pościeli dziwnie znajomy. Uciekłam, spanikowałam, zezłościłam się na siebie
samą… Ty byłeś niewinny. Przepraszam.
-Spójrz na mnie.-
usiadłam przodem do niego.- Od tej chwili świadomie o tym zapomnijmy.- jego
dłoń spoczęła na moim kolanie, ale szybko została schowana pod pościel.- A
teraz połóż się, droga na pewno była męcząca.
Usłuchałam
chłopaka i wdrapałam się pod cieplutką pościel i ułożyłam na skraju łóżka, jak
najdalej od N. Leżąc i patrząc w sufit nie mogłam zrozumieć absurdu całej
sytuacji. Uciekałam tyle czasu, by teraz leżeć z nim w jednym łóżku, w
bezpiecznej odległości.
-Od 3 lat nikt obok
mnie nie zasypiał więc jak będę chrapać to po prostu mi przywal.
-Nie chrapiesz. To wiem
na pewno.- uśmiechnęłam się.
-Mogę ci zadać
pytanie?- w odpowiedzi mruknęłam.- Byłaś z kimś po mnie?
-Nie. Nikim nie byłam
wstanie zainteresować się.- byłam pewna, że w ciemnościach ukrył zadowolenie.-
Idź spać Niko. Dobranoc.- położyłam dłoń na jego ramieniu, a on chwycił ją i
mocno ścisnął.
-Dobranoc, tylko nie
próbuj żadnych sztuczek, bo mnie dzisiaj głowa boli i nie mam ochoty.
Śmialiśmy
się dobre parę minut gdy oboje padliśmy ze zmęczenia. Tamtej nocy nie było snów.
Był czysty, energizujący bezsenny sen, który okazał się zbawienny. Rano znów
czułam jego obecność.
Delikatne
muśnięcie po policzku przywołało mnie do życia. Otworzyłam sklejone powieki i
przyjrzałam się wpatrującemu się we mnie Nikołajowi. Przyglądał mi się z lekkim
uśmiechem.
-Dzień dobry. Długo
spaliśmy?- podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Kilka godzin. Jest 12
w południe.- jego badawczy wzrok mnie krępował.
-Niko…
-Jechałaś z Warszawy,
tu, do mnie. Dlaczego?
-Bo chciałam. Zmartwiłam
się informacją od Fabiana.-patrzył się na mnie tym wzrokiem, jedynym, bo
specjalnym dla mnie.
Skrzydełka
zatrzepotały mi w brzuchu przyspieszając mój oddech i zaróżawiając policzki.
Jego ręka zatrzymała się w pół drogi lecz po chwili wahania musnął dłonią mój polik
i wplótł palce we włosy. Jego oddech też przyspieszył. Mierzyliśmy się wzrokiem
powoli szukając swoich oddechów. Aż w końcu On przestał się wahać i złożył
delikatny pocałunek na moich ustach. Całował powoli zapamiętując każdy skrawek
ust. Nie było sensu się powstrzymywać. Jego dłoń pewnie powędrowała na mój
krzyż przygarniając mnie bliżej, druga zaś pewnie trzymała mój kark. Na krótko
odsunął się ode mnie usuwając z mojego ciała wszelkie zbędne materiały. Szeptał
do ucha najpiękniejsze słowa aż w końcu nasze ciała przemówiły najpiękniejszym
i jedynym w swoim rodzaju językiem.
***Niko***
Obudziłem
się po południu, dokładnie o 15.30. Musnąłem ręką miejsce obok mnie, ale było
puste. Poderwałem się z prędkością światła i sprawdziłem kuchnię i łazienkę-
było pusto.
-Gdzieś ty się
podziała?- mruczałem pod nosem.
Moją
uwagę przykuła karteczka na stole. „Tylko nie to.” Źle mi się to kojarzyło. Nie chciałem nawet
myśleć, że uciekła. To by był szczyt wszystkiego.
Mój
drogi Nixonie. Chciałam coś ugotować, ale wszystko co miałeś w lodówce było
spleśniałe! Wstydź się! Kota nakarmiłam (chyba mnie polubił ;). Pojechałam
sprawdzić jak funkcjonuje grupa, ale będę u siebie około 20. Przyjedź. Ugotuję
coś na kolację. Będę czekać. Twoja M.
O
mało co nie zawyłem z radości. Kilka razy przeczytałem liścik skupiając się na
podpisie Twoja M. moja moja moja
moja… Jak to brzmiało!
***Meg***
Ruszyłam
do wejścia na halę. Gdzieś w oddali słyszałam muzykę i tupanie stopami. Tak,
rozpoczęli choreografię. Moją uwagę przykuło coś kompletnie innego. Przetarłam
oczy ze zdumienia. Chelsea trzymała za rękę Buszka! „To oni są razem? Ty
durniu! Skupiałaś się na sobie zapominając o przyjaciółce!”- wyrzucałam sobie.
Buszek mnie zauważył i zalał się swoim najbardziej krwistym rumieńcem .
-Nie przeszkadzajcie
sobie.- puściłam oko do Chels ignorując jej pełną zdziwienia minę.-Pójdę
sprawdzić jak tam grupa.
Chwilę później u mojego
boku pojawiła się Chelsea wyraźnie skonsternowana zaistniałą sytuacją.
-Nie mówiłaś, że
wracasz.
-Nie wiedziałam czy
wrócę.- patrzyłyśmy na wszystko poza nami udając wielce obrażone.
-A co się zmieniło?
-Okoliczności.
-Brzmi ciekawie,
doprawdy.
Zakończyłam
próbę obwieszczeniem, że na jakiś czas zostaję w Rzeszowie i próby będą
odbywały się ze mną i Chels. Większość ucieszyła się mojego powrotu, dla reszty
oznaczało to wytężoną pracę. Puściłam ich wolno zapowiadając próbę następnego
dnia.
-Kawa w bufecie?
-Należą mi się jakieś
wyjaśnienia.
-Strasznie się rządzisz
odkąd zrobiłam cię decyzyjną.- zaśmiałam się.- Wszystko ci opowiem, tylko
chodźmy na kawę.
Nie
do końca wiedziałam jak mam określić minę Chelsea. Zdumiona? Zszokowana?
Radosna? Cholera wie jak… Wyglądała jak pies pekińczyk z wielkim bananem na
twarzy, a może jak kosmitka?
-Czyli znowu jesteście
razem?
-Nie tak szybko. Muszę
z nim porozmawiać.
-Wcale nie musicie
rozmawiać, dzisiaj przecież nie rozmawialiście i świetnie daliście sobie radę…
-Och!- rzuciłam w nią
serwetką.
-Przecież widzę.
Zaróżowione policzki, śmiejące się oczy. Tak nie wygląda dziewczyna, która noc
spędziła siedząc na krześle.
-Chelsea, przestań!-
zawstydziłam się.
-Co masz zamiar zrobić?
Chyba nie zwiejesz kolejny raz?
-Nie, nie zwieję.
Porozmawiam z nim dzisiaj przy kolacji, oczywiście jak przyjdzie.
-Przybiegnie w
podskokach!
-Chodź, pojedziesz ze
mną na Podpromie. Mam z niektórymi do pogadania.
Na
Podpromiu wrzało jak zawsze. Trening był intensywny, to też nikt nie zwrócił
uwagi, że weszłyśmy. Podeszłam do trenera i poprosiłam o chwilę rozmowy z
Fabianem i Krzyśkiem. Trener, oczywiście ze sceptyczną miną, przywołał
chłopaków i posłał ich na trybuny, gdzie siedziałyśmy.
-Z Niko już wszystko gra.
Sprawy są wyjaśnione.
-Czyli nie będzie łez i
tragedii?
-Tego nie mogę obiecać.
Wiem na pewno, że przez najbliższy czas będzie dobrze.
-To co się działo
między wami poruszyło całą drużynę.- skarcił mnie Krzysiek.- Niko jest częścią
nas, a ty jesteś dla mnie jak siostra. Nie chcemy już więcej takich przeżyć.
-Przepraszam w swoim
imieniu i Nikołaja. Proszę, nie róbcie sobie z niego, zwłaszcza teraz, kozła
ofiarnego i przedmiotu żartów. Przekażcie moją prośbę innym.-zmierzyłam ich
wzrokiem.- Mam jeszcze jedno pytanie… Fabian skąd wiedziałeś, żeby do mnie
zadzwonić?- chłopak przełknął głośno ślinę.
-Po jednym z meczów,
wyciągnęliśmy z niego całą prawdę o was. To wszystko dało nam nieźle po
mordzie. Nie wiedzieliśmy, że tak się sprawy mają. Wszyscy złożyliśmy do kupy
przyczyny jego zachowania i po prostu automatycznie wybrałem twój numer.
-Było minęło. Dzisiaj
jest nowy dzień i początek wdrażania spokoju w nasze życie.
-To znaczy, że wracacie
do siebie?- Igła spojrzał na mnie badawczo.
-Jeszcze nie wiem.
Wracałam
do domu jak na skrzydłach wioząc ogromne zakupy. Pomyślałam o wykwintnej
kolacji, ale szybko zbeształam się za ten pomysł. Zwykła, domowa kolacja
powinna wystarczyć. Poza tym moje podboje kulinarne nie były zbyt okazałe i
próba gotowania czegoś nieznanego mogłaby się skończyć fiaskiem. Zwykłe
nadziewane cannelloni musiało wystarczyć.
-Jeszcze tylko zaliczyć
szybki prysznic i przebrać się.- strofowałam się.- Tylko czy ja mam coś
odpowiedniego…
Chwilę
po ostatnich szlifach amerykańsko-słowiańskiej urody czekał On. Schludnie
ubrany i z bukietem kwiatów.
-Frezje, twoje
ulubione.
______________________________________
Nieuchronnie zbliżamy się do końca historii. Pozostał jedynie rozdział 10 i epilog.
Moje miłe. Zawaliłam sprawę, bo rozdział powinien być dodany w piątek. Niestety, za dużo w moim życiu się działo tamtego dnia, a wczoraj jeszcze weselna zabawa....
Kolejny rozdział punktualnie w piątek.
Nwjlepszeee ☺
OdpowiedzUsuńNaprawdę jeszcze tylko jeden rozdział + epilog i koniec? Tak bardzo zżyłam się z Meg i Nico.. Będę za nimi tęsknić ;(
OdpowiedzUsuńAle wracając do rozdziału.. Rozmowa im się przyda. Taka porządna. Bez przerywania. Żeby mogli wyrazić to, czego oczekują i czego się obawiają. Jeśli mają znów być razem, muszę być ze sobą szczerzy. I ja nie widzę innego wyjścia niż to, by znów byli razem, bo jak dalej będą zakłócać 'spokój' Resovii, to ich chyba zamkną na dłuższy czas samych w szatni. ;D
Pozdrawiam i całuję! ;*
Jeju co tu mam duzo mówic *'*
OdpowiedzUsuńKochammmmm tooi nie chce by ta historia sie skonczyla
Ale to ci przyzna jesto to jeden z moicj ukochanszych blogów i z niecierpliwościa czekam na piatek
Buziaczki ;*
super rozdział masakra nie kończ tak szybko tego opowiadania jest ono świetne
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział a właściwie kiedy będzie
pozdrawiam