Dzisiaj rozdział trzeci. Nie jest on taki jakbym chciała, ale musi wystarczyć.
Obok mnie w łóżku leży samotność.
Do 19 było jeszcze dużo
czasu więc zakupy na wieczór wydawały mi się najbardziej odpowiednie. W ciągu
15 minut Krzysiek potwierdził przybycie wszystkich Resoviaków z czego bardzo
się ucieszyłam.
W całej strukturze
Asseco byłam nowa więc ogromnie ważne było dla mnie, żebym miała dobre kontakty
z zawodnikami. Chciałam po prostu przełamać lody. Lodówka była kompletnie
pusta, podobnie jak szafki. Samymi naczyniami gości nie nakarmię.
-Chelsea, potrzebuję twojej pomocy!- jęknęłam do
telefonu.
Chelsea była moją przyjaciółką i zastępcą. Jeżeli
nie mogłam czegoś dopilnować, ona przejmowała sprawę. Była niezastąpiona.
-Jestem u ciebie za 15 minut.
Chelsea wraz z
dziewczynami mieszkała w dzielnicy obok, bliżej siedziby MRE. Dla potrzeby
studia wynajęłam im nieduży dom, w którym mogły mieszkać. Najważniejsze w nim
było to, że miał tyle łazienek ile sypialni dla zapobiegania porannym kłótniom.
-Chels! Nie wiem czy zmieścimy te wszystkie zakupy w
moim samochodzie.-spojrzałam żałośnie na 3wózki sklepowe pełne prowiantu.
-Damy radę. Postawimy między siedzeniami.
Trzy godziny później padłyśmy na kanapę w salonie
delektując się latte z nowego ekspresu.
-A teraz powiedz mi, o co chodzi z tym siatkarzem.
Zalazł ci za skórę?
-O nic. Nic nie zrobiłam. To on ciągle dowala się do
mnie i komentuje.
-Jak mi opowiedziałaś o nim postanowiłam go
sprawdzić i wyśledziłam go na FB. Może i jest palantem, ale za to bardzo
atrakcyjnym. To spotkanie to na załagodzenie sporu?
-Głupek z ciebie. Stęskniłam się za klubem, dlatego
to spotkanie.
-I nie ma to związku z Penchevem?
-Absolutnie nie.
-Kłamczucha.
-Wal się. Idziemy do kuchni, trzeba przygotować
składniki na pizze i sosy.
-Mamy jeszcze sporo czasu, odpocznijmy.
-Jak znam Krzyśka to przyjdzie godzinę wcześniej,
żeby niuchać po garach.
Reszta popołudnia
minęła na przygotowaniach przekąsek. Zgodnie z recepturą mamy przygotowałam
koktajle z granatem i limonką. Czas na ogarnięcie się przyszedł szybciej niż
się spodziewałam. Chelsea wybiegła z domu i ruszyła moim samochodem do siebie
również się przygotować. Była niezawodna i musiała tu być ze mną. Równo o 18
zadzwonił dzwonek od bramy. Szybkie spojrzenie przez okno upewniło mnie, że to
nie był Igła, i całe szczęście. Do drzwi zapukał nieznajomy.
-Pani Margaret Robinson?
-Zgadza się.
-Mam dla pani przesyłkę kwiatową. Proszę pokwitować.
-Dobrze, a od kogo te kwiaty?
-Nie mogę udzielić takiej informacji. Liścik został
załączony do kwiatów.
Zamknęłam drzwi za
kurierem i ogarnęło mnie dziwne uczucie. Minęły 3,5 roku odkąd ostatni raz dostałam
kwiaty, toteż bukiet pudroworóżowych róż bardzo mnie zaskoczył. Z
niecierpliwością sięgnęłam po liścik.
P.
-To wszystko? „Pe”? To może być każdy! Przyjaciel,
palant, prezes, no każdy!
Wstawiłam kwiaty do wazonu i postawiłam je na komodzie.
-„Pe” jak „piękne”. I to by się zgadzało.
Wleciałam na górę jak
czarownica, klnąc pod nosem. Otworzyłam szafę i wyjęłam wszystkie ciuchy w
stylu „nieformalne, ale z gustem”. Przewaga czarnych ubrań sugerowała żałobę,
ale czas na zamiany. Delikatna bluzka z baskinką i ulubione Levisy powinny
załatwić sprawę.
-Już jestem!
-Jestem na górze!
-No no no! Szał ciał normalnie!
-Schowaj się. Wyjęłam pierwsze lepsze z brzegu.
-Nie mówię o ciuchach. Podejdź ze mną do lustra.
Chelsea pociągnęła mnie za rękaw mojej pudrowej
bluzki i przywlokła mnie przed duże stojące lustro.
-Widzisz to?- klepnęła mnie w uda.
-No uda, i?
-Ostatnim razem jak byłam w Warszawie były
nienaturalnie chude. Ramiona wreszcie masz takie same jak przed śmiercią
rodziców. Dobrze, że przytyłaś. Powiedziałabym, że wyglądasz lepiej niż
wcześniej. Tylko oczy masz smutne, ale po dzisiejszym wieczorze będą w nich
iskierki.
-Dobrze cię mieć przy sobie.- przytuliłam ją mocno i
odchyliłam na długość ramion.- Jesteś nieocenioną przyjaciółką, Chels.
Naszykowałyśmy jeszcze szwedzki stół, bo przecież
nikt nie lubi być uwiązany do talerzyka i stołu. Szefowskim okiem rzuciłam na
stół.
-Wygląda przyzwoicie.
-Żartujesz? Jak się wchodzi do domu to aż ślinka
cieknie.
-Ufff, oby nikt się nie zatruł. A może dodam coś do
porcji Pencheva?
-Głupiaś. Musiałabyś sprzątać po nim.- śmiech
wypełnił salon z aneksem.
Do drzwi zapukał gość. A była dopiero 18.40- to
musiał być Igła.
-Let’s get this
party started.- mruknęłam. (tłum. Pora zacząć imprezę.)
W drzwiach stanęli Igła i Rafał. Obaj wyglądali
wyśmienicie. „Chyba brakuje mi faceta”- pomyślałam.
-Cześć. Zapraszam!
-No no! Ale chałupkę odwaliłaś.- Igła rozejrzał się
po ścianach.
-Wygląda na nowy.- skomentował Rafał.
-Ale nie jest.- uśmiechnęłam się.- Dziadek
odziedziczył go po swoich dziadkach czyli dom ma prawie 150 lat.- wyjaśniłam.
Ktoś znowu zapukał do drzwi. Igła spojrzał na mnie
znacząco.
-Poczekaj, zaraz porozmawiamy.
Pobiegłam do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach
stało 12 osób.
-O, wycieczka u bram!- zaśmiałam się- zapraszam!
Dryja, Drzyzga, Achrem,
Penchev, Tichacek, Konarski, Ivovic, Schops, Lotman, Nowakowski, Perłowski i
Holmes wtoczyli się do korytarza. Igła pomógł im się rozgościć, a ja cofnęłam
się do salonu czekając na nich w niecierpliwości. Pierwszy wszedł Penchev.
Popatrzył na mnie prowokacyjnie i puścił mi oczko. Prychnęłam niezadowolona.
Hmmm, co za bezczelny typek. Wszyscy weszli do środka rozglądając się ciekawie.
Zapadła cisza.
-Cześć wszystkim. Nie mieliśmy wielu okazji, żeby ze
sobą porozmawiać, ale mam nadzieję, że to dzisiaj nadrobimy.- uśmiechnęłam się
słodko- rozgośćcie się i amerykańskim zwyczajem możecie zwiedzić dom.-
uśmiechnęłam się do Lotmana i Holmesa.- A i jeszcze jedno. To, że w jakiś sposób
współpracuję z Asseco nie robi ze mnie kogoś lepszego więc proszę was mówcie do
mnie po imieniu.
Podałyśmy po kieliszku szampana każdemu z chłopaków.
-Za nasze dzisiejsze mega nieformalne spotkanie.
Zdrówko!
Ufff rozładowałyśmy napięcie. Wszyscy rozeszli się
po domu, by pooglądać go. Chelsea poszła ich wspomóc, a ja z Igłą zostałam sam
na sam.
-Odwaliłaś niezły numer dzisiaj.- zagadał.- Z tymi
błędami.
-Znasz mnie. Nie lubię jak ktoś udaje przede mną
niewiadomo co.
- I dobrze. Słyszałem twoją rozmowę z Penchevem
dzisiaj. Daj spokój Meg, to dobry chłopak.
-Nie mówię, że nie. Tylko zachowuje się jak palant.
-No wiesz, może stracił głowę…
-Nie chrzań głupot. Krzysiek, przepraszam, że nie
dałam znaku życia, ale zależało mi, żeby zrobić ci niespodziankę.- szybka
zmiana tematu załatwiła sprawę Pencheva.
-Przeszło mi. Tylko kazałaś mi tak długo czekać na
twój przyjazd. Mariusz też nie wiedział co się z tobą dzieje.
-Remont domu nieznośnie się przedłużał, to samo ze
studiem. Musiałam znaleźć nowego zastępcę w Chicago, bo Chelsea jest tu ze mną.
Do tego Mike potrzebował mnie bardziej niż zwykle… Było ciężko.
-Przecież mogliśmy ci z Iwoną pomóc, wystarczyło
zadzwonić. Ale wiem, że ty zawsze robisz po swojemu, sama i za to cię
podziwiam.
-Mam wspaniałą rodzinę i przyjaciół, to dlatego.
Z góry doszły nas śmiechy, a właściwie ryki
dorosłych chłopów.
-Oho! Coś ciekawego znaleźli. Chodźmy na górę.
Znaleźliśmy ich tam, gdzie przypuszczałam, że będą.
W mojej sypialni, a dokładnie w garderobie.
-Co tam ciekawego macie?- zagadałam krzyżując ręce
na piersi.
Chłopaki stanęli jak wryci, ze spuszczonymi głowami.
Widać było, że chce im się śmiać, ale powstrzymywali się.
-No co tam jest takiego śmiesznego?
-Po co ci tyle lateksu?- zapytał Niko.
-To nie lateks Penchev tylko ten sam materiał, z
którego macie gacie na mecz.
-No dobra, ale to nie wyjaśnia po co ci 84 pary
legginsów.- dopytywał Niko.
-87, bo 3 pary są w pralce. To są moje legginsy
treningowe. Dziennie zużywam 4 pary. Rano na jogging, w południe na trening
choreografii, po południu na szarfę, a wieczorem na bieg. Założę się Penchev,
że będziesz lepiej w nich wyglądał niż ja. Jak będziesz chciał pożyczyć to wal
śmiało, bo jak sam widzisz mam ich pod dostatkiem –mrugnęłam do niego ignorując
ryki pozostałych.
Wszyscy powlekliśmy się
na dół. Pizza właśnie dochodziła w piekarniku co powodowało, że wiele osób
kręciło się w kuchni. Z głośników zabrzmiała muzyka- Chelsea o to zadbała i
parę osób zaczęło podrygiwać.
-Rozejm?- usłyszałam za plecami coraz bardziej
znajomy głos.
-Ty zacząłeś.
-Wiem, i ja chcę to zakończyć.-spojrzał na mnie tymi
ciemnymi oczami i mogłam przysiąc, że zobaczyłam w nich swoje odbicie.
-Chodź, pomożesz mi z pizzą.
Uszczęśliwiony Niko pomagał mi jak tylko mógł
podczas gdy Chelsea wywijała z chłopakami rozbawiając ich przy tym swoimi
„kocimi” ruchami.
-Masz piękny dom.- zaczął Penchev gdy tylko
skończyliśmy z nakładaniem kawałków pizzy na talerze.- Dużą firmę, synka. Tylko
pozazdrościć.
-Mam piękny dom, dużą firmę, dwóch braci, a nie syna
i samotność, która co wieczór leży u mojego boku. Ale nie przyszliśmy tu
rozmawiać o mnie. Zagońmy to stado wygłodniałych chłopaków do jedzenia.
Nie minęło10 minut, a wszystko było pochłonięte.
Stałyśmy z Chelsea gapiąc się na siebie w osłupieniu.
-Twój super nowoczesny odkurzacz tak szybko by nie
wchłonął tego wszystkiego.- szepnęła Chelsea.
-Uznam to za komplement.
W salonie zrobiło się zamieszanie. Chłopcy coś
szeptali miedzy sobą i skupili się w grupce w kącie.
-Meg, masz może zwykły odtwarzacz DVD?- zapytał
Fabian.
-Tak, stoi pod telewizorem.
Przemknęło mi przez myśl, że chyba coś znaleźli w
tym pudle, które stało w roku korytarza z napisem DVD. Czerwona lampka
zaświeciła mi się w głowie.
-O nie! Oni znaleźli płytę!-jęknęłam.
Spojrzałam na Chelsea desperacko w nadziei, że mi
pomoże odzyskać tą płytę. Lecz Chelsea rozchichotana pod wpływem Marko
kompletnie nie zwracała uwagi na moje nieme prośby.
-Wiecie co? To nie jest najlepszy pomysł, żebyście
to oglądali.- zasugerowałam.
-A co tam masz nagrane? Jakieś niecne czyny?-
podpuszczał mnie Fabian.
I poszło. Płyta wsunęła się do środka i chwilkę
później na ekranie pojawiła mnie moja twarz.
-O cholera! Znaleźli tą płytę, którą dla ciebie
nagrałam.- zajarzyła Chels.
Wszyscy stali jak
osłupieni oglądając slideshow, który wykonała dla mnie nie Chelsea wraz z grupą
A ze studia w Chicago. Doskonale wiedziałam co się tam znajduje, co to są za
fotki i informacje. Wyszłam z domu…
____________________________________________________
Zachęcam do komentowania. Każdy komentarz to dla mnie wielka radość i motywacja.Jeżeli czytasz tego bloga i uważasz, że jest on coś wart, rozpropaguj go u siebie, a będę Ci niezmiernie wdzięczna.
Dziękuję i pozdrawiam,
Meg R.
Rozdział super. Jestem ciekawa co się znajduje na płycie. Czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń