czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 7- "Automatyka"

Smutek zielonych oczu

-Penchev ukatrupię cię.
-Za co? Za moje poświęcenie? Wstałem tak wcześnie, by kupić ci świeże bułeczki, a ty mi grozisz.- uśmiechnął się zawadiacko.
-Też mi coś. Kawy?
-Chętnie.
Oparłam się o blat kuchennych szafek wdychając zapach świeżo parzonej kawy. Humor pogarszał fakt nadchodzącej rozmowy i nieuniknionych łez. On też wyczuł co się święci, bo złapał kubek z białą kawą i stanął obok mnie.
-Jajecznica i podpiekane bułki z masłem czosnkowym?
-Chcesz mi zrobić śniadanie?- spojrzałam na niego upewniając się w jego intencjach.
-Dokładnie tak jak kilka lat temu.- „Mhm, zbliżamy się nieuchronnie do nieuniknionego.”
-Śmiało. Ja w tym czasie ubiorę się.
-Tak wyglądasz najpiękniej.- spojrzał na mnie w ten sam sposób co wczoraj.
-Niko…
-Biegnij się przebierać, bo w końcu się zaziębisz.
15 minut później byłam z powrotem, a pachnące śniadanie już stało na stole patrząc się na mnie i mówiąc „Zjedz mnie”.
-Wygląda pysznie, ale pewnie dodałeś cyjanku, żeby mnie ukatrupić.-  uśmiechnęłam się słodko.
W ciszy zasiedliśmy do posiłku. Lata samodzielności wyszły Nikołajowi na dobre. Mogłam na pewno stwierdzić, że jest mistrzem jajecznicy i podpiekanych bułeczek. Co chwila bacznie mi się przyglądał lustrując zmieniającą się aurę wokół mnie. Sprzątnęliśmy ze stołu i usiedliśmy obok siebie na kanapie czekając aż któreś z nas zacznie rozmowę.
-Nie wiem od czego zacząć. Mam w głowie wielką wyrwę.- zaczęłam.
-Zacznijmy od tego meczu, na którym się poznaliśmy.
-Nie rozumiesz, ja nie pamiętam.
-Masz rację, nie rozumiem. Ciągle powtarzasz, że nie pamiętasz. Wyparłaś mnie z głowy?- zaczął powoli podnosić głos.
-Nie! Dwa tygodnie przed śmiercią rodziców miałam wypadek, po którym nie odzyskałam całkowicie pamięci. Wspomnienia zaczęły wracać niedawno…
-Jaki do cholery wypadek? Dlaczego ja o niczym nie wiedziałem?!
            -Nie bądź taki niesprawiedliwy. Z tym wypadkiem wiąże się coś jeszcze, ale proszę zacznijmy od nowa. Opowiedz mi o naszych początkach….
Niko ciężko przyjął wiadomość, że to on musiał być narratorem. Pewnie wyobrażał sobie, że to ja będę się tłumaczyć. Wypił kilka łyków kawy skupiając swój wzrok na oknie.
-Po tym meczu, wtedy kiedy ścięliśmy się, widywaliśmy się jeszcze kilkakrotnie, za każdym razem odmawiałaś pójścia na randkę. Ostatecznie zgodziłaś się ze mną umówić. Poszliśmy do…
-Niebieskich Migdałów. Mów dalej…
-I w ten sposób zaczęliśmy się regularnie spotykać. Oczywiście gdy treningi nam na to pozwalały. Dodatkowo próbowałaś sił w choreografii nie mogąc się zdecydować czy siatka, czy taniec. Co chwila musiałaś lecieć do Chicago i pamiętam jak bardzo to przeżywaliśmy. Wkrótce po tym wiedzieliśmy, że chcemy być ze sobą. Od przyszłego sezonu miałem być w Rzeszowie, co ułatwiłoby nam życie. Pamiętam, że po długiej rozłące najlepsze były wspólne leniwe poranki...
Do mojej głowy powoli wraz z upływem opowieści powracały wspomnienia tamtych szczęśliwych i rozkosznych dni. Nie wiem czy to obecność tego osobnika, czy zapach jego przywoływały te głęboko ukryte wspomnienia.
-Chodziliśmy na spacery po Rzeszowie i często podchodziliśmy do bramy prowadzącej do tego domu i myśleliśmy o spacerach wśród jabłoni. Dom stał pusty, twój dziadek dawno opuścił Polskę, ale miałaś nadzieję, że ten dom ożyje. Mówiłaś też, że pokażesz mi kiedyś najpiękniejszy widok.
-I kilka dni temu chciałam ci go pokazać.
-Zima przyszła i poszła a na początku marca, pod koniec sezonu ligowego postanowiliśmy wybrać się do Bułgarii na krótkie wakacje. Przedstawiłem cię rodzicom i braciom, a później pojechaliśmy do Obzor na dwudniowy odpoczynek. To były najkrótsze i najpiękniejsze wakacje. Po powrocie musieliśmy się rozjechać. Ty do Rzeszowa, a ja do Kielc. Od tamtej pory słuch po tobie zaginął
Spojrzał na mnie wyczekując dalszej części. Była zbyt wstrząśnięta napływem „nowych-starych” wspomnień. Poczułam silne ramię chłopaka obejmujące mnie. Wzięłam głęboki wdech i zastanowiłam się od czego zacząć moją opowieść.
-Po ostatnim meczu fazy grupowej jechałam do ciebie, do Kielc zrobić ci niespodziankę, powiedzieć ci coś ważnego. Droga  była dobra, śnieg nie zalegał na ulicach. Droga-cud można by rzec. Tuż pod Kielcami na ekspresówce kierowca wyjeżdżający ze stacji benzynowej stracił panowanie nad kierownicą i ostro wjechał na pas, którym jechałam. Z wypadku pamiętam tylko huk. Później pamiętam tylko salę szpitalną i tą pieprzoną aparaturę w mojej buzi. Wszyscy tam kłamali dla mojego dobra. Wykorzystali to, że nic nie pamiętałam i o niczym mi nie mówili.- wzięłam głęboki oddech.- Niko….ja…ja jechałam powiedzieć ci, że kończę z siatkówką, że zmieniam priorytety, bo najważniejsza jest rodzina, nasza rodzina, że w sierpniu urodzi się nam dziecko…
Niko odsunął mnie na odległość ramion i patrzył na mnie jakby nie rozumiał. Ból tamtych dni przeszył moje serce. Wydawało mi się, że zaledwie wczoraj to wszystko miało miejsce.
-Dziecko? Byłaś w ciąży? Czy Mike…?
-Nie. Mike to mój brat. Nasze dziecko nie przetrwało wypadku.- chwyciłam jego rękę szukając jego wsparcia.
-Dziecko... Dlaczego nikt…?- głos uwiązł mu w gardle.
-Chcieli, chcieli! Jak wyszłam po tygodniu ze szpitala małymi dawkami porcjowali mi informacje. Rodzice nie zdążyli mi przekazać najważniejszego, bo zabrała ich katastrofa. Ponownie trafiłam do szpitala, a wspomnienia, które powróciły cofnęły się w najodleglejsze zakątki mojego umysłu. Znów byłam nieświadoma przeszłości. Nie pamiętałam ciebie, tego że grałam czy chociażby kiedy urodził się Mike. Po powrocie ze szpitala przeszłam szybki kurs dorosłości.
-Meg… Och..Ja myślałem, że mnie zostawiłaś… A ty cierpiałaś…- ogrom strat spadł na niego niespodziewanie.
-Wtedy, kiedy wpadłam na ciebie na tej stacji benzynowej byłam pewna, że gdzieś cię kiedyś spotkałam. Ale wybiłam sobie to z głowy, bo byłeś dla mnie taki…no, niemiły.
-Teraz już wiem, że to był niesłuszny odwet za zostawienie mnie. Tymczasem to ja cię zostawiłem. Zwątpiłem w ciebie, w nas, w nasze uczucie.
Prawda o tym wszystkim przytłoczyła mnie. Zamroziła moje serce na amen. Wszystkie nowo odkryte wspomnienia szlag trafił, bo to co było bardziej wyraziste to smutna prawda o naszym związku.
-A może to nie było na tyle silne uczucie jak nam się zdawało. Skoro ja nie pamiętałam siły naszego uczucia, a ty zwątpiłeś w moją miłość…
Jego ciepłe dłonie objęły moją twarz. Zbliżył swoją twarz do mojej tak, że nasze czoła stykały się, a tęczówki mieszały swoje kolory.
-Chyba nie wierzysz w to, co mówisz.
-Sam pomyśl. Tak bardzo się kochaliśmy, że przez 3 lata nie szukaliśmy ze sobą kontaktu? Wychodzi na to, że było to zaledwie zauroczenie. Widzieliśmy w sobie jedynie fizyczność, wspólne zainteresowania, ale czy coś więcej…
-Nie mów tak!
-Nigdy nie kochaliśmy się. To była młodzieńcza fascynacja…
Wstał gwałtownie i przeszedł przez pokój zatrzymując się przy oknie. Położył dłonie na zimnym marmurowym parapecie i spuścił głowę. Stał tak dłuższą chwilę kreując naprawdę żałosny widok. Podeszłam do niego od tyłu przykładając głowę do jego pleców. Momentalnie odwrócił się, złapał mnie za nadgarstek i spojrzał wściekle w oczy. Jego cudowne tęczówki były zawilgotniałe, a białka przekrwione. „Emocjonalny szantaż” tłumaczyłam sobie.
Pomimo gwałtowności jego ruchów, bliskość podziałała kojąco. Oczy patrzące wpierw ze wściekłością pitbulla powoli zmieniały się, bym w końcu mogła zobaczyć w nich smutek i żałość. Moje serce zatrzymało się na ten widok, a do oczu napłynęły łzy. Niczym się obejrzałam przytulał mnie mocno, głaszcząc po plecach i cicho niemal niesłyszalnie szlochając.
-Naprawdę nic nie czujesz?- zapytał ochryple.- Odpowiedz.
-Czuję. Tylko jeszcze nie wiem co. Twój zapach, to jak się poruszasz i na mnie patrzysz jest takie znane, daje mi poczucie bezpieczeństwa…
-Tylko tyle?- odsunął mnie od siebie patrzą badawczo.- Tylko poczucie bezpieczeństwa?!
Chwilę później pokój wydał się dziwnie obcy, zimny i opustoszały. Dwie zamarłe przez trzy lata dusze żyły w rozłące i niby parę chwil razem miało je złączyć ponownie? Wydawało mi się to nierealne. I nierealnym się stało gdy tylko Niko wyszedł z domu. Szedł przez podjazd wbijając wzrok w ziemię i nie oglądając się za siebie.
Z każdym jego krokiem umierałam. I choć wiedziałam, że rozstanie to jedyne sensowne rozwiązanie, to coś innego mi podpowiadało, że utraciłam coś bezpowrotnie. Zamknęłam stalowy sejf uczuć na milion zamków i porzuciłam go na pustyni. Od tamtego momentu musiałam żyć jak dotychczas, bez wspomnień. Z taką różnicą, że te wspomnienia musiałam na siłę wyrzucić.
Studenci automatyki i robotyki lub reżyserowie tanich filmów science fiction byliby zachwyceni moją odsłoną. Czasami człowiek koduje czynności, myśli w ich trakcie, zastanawia się nad kolejnymi, ale nie ja. Moim upodobaniem stała się automatyka: ruchów, kierowania myśli gdzieindziej, zwykłych codziennych czynności. W ten sposób udowodniłam sobie, że malowanie można wykonać w mniej niż 10 minut. Że szybciej można zjeść nie myśląc przy tym. Że wyjeżdżając z samego rana, przed innymi można także automatycznie przejechać trasę nie powodując wypadku drogowego. Że jeżeli szybko spostrzegę Chels odwracającą głowę moją stronę mój uśmiech wygeneruje się z automatu.
***Niko***
Jeżeli miałbym dopasować osoby do wielkości mostów spalonych przeze mnie to Meg przypisałbym Golden Gate w SanFrancisco. Cały sentyment do wspomnień i te nadzieje, które żywiłem do tej kobiety runęły razem z tym mostem, który wysadziłem trzaskając drzwiami tamtego poranka. Moje marzenia i nadzieje były pyłem po tej katastrofie, który lekko unosił się w moim sercu zanieczyszczając każdy jego zakamarek.
Jej zachowanie też było inne. Unikała nas wszystkich jak ognia. Pojawiała się na 5 minut przed wejściem resoviackich cheerleaderek, by dodać im otuchy i zmotywować tancerzy. Kończyło się na jednym zdaniu wypowiedzianym tak cicho, że było słyszalne jedynie dla tych blisko stojących. Po meczach bywała już nieuchwytna, wtapiając się tłum wychodzący z hali.
W szatni jak zwykle rządziła adrenalina, zwłaszcza po wygranych meczach. Wszyscy nabuzowani klepali jakieś głupoty co i rusz rechocząc. Po jednym z takich meczy omal nie zrobiłem głupstwa.
-Powiedz mi Niko, czego ty kurwa chciałeś?- zaczepił mnie Drzyzga.
-O co ci chodzi?
-O tą laskę. Chodzisz mulasty przez nią, a wystarczyło ją puknąć i od razu humor byś miał lepszy.
Krew się zagotowała się we mnie jak w szybkowarze doprowadzając mnie do pasji. Fabian stał przygwożdżony przeze mnie do szafek z trudem oddychając.
-Nic. o. mnie. i o niej. nie. wiesz. więc łaskawie odpierdol się.- wycedziłem przez zęby.
-Ej stary puść go, bo się udusi.- za rękę złapał mnie Krzysiek.
-Ktokolwiek powie coś na jej temat dostanie po mordzie.- popatrzyłem na wszystkich zatrzymując się dłużej na Fabianie.- Nie wiecie nic o nas więc nie komentujcie. Zamiast pieprzyć za uszami mogliście spytać, po prostu.
Wszyscy usiedli pod wrażeniem całej sytuacji. Cisza zaległa w szatni. Czułem, że czekają na to bym im opowiedział o tym wszystkim. I tak by się dowiedzieli, a przynajmniej oszczędzę sobie na docinkach ze strony kolegów. Zauważyłem, że Krzysiek przygląda mi się badawczo.
-Przypomniała sobie?- zapytał. Musiał o wszystkim wiedzieć, stąd to łagodzenie sporów pomiędzy mną, a Meg. Dlatego tak klepał mnie po plecach i zachęcał do starania się. Bo on wiedział! Pokiwałem potakująco głową.
-Zanim przeszedłem do Resovii spotykaliśmy się. To wszystko było na poważnie, nawet przedstawiłem ją rodzicom. Po wakacjach rozjechaliśmy się na treningi, ja do Kielc, ona do Rzeszowa. Od tamtej pory nie widzieliśmy się.
-No, ale skoro to było na poważnie to dlaczego nie widywaliście się później?- padło pytanie z lewej strony.
-Myślałem, że mnie zostawiła, aż do zeszłego tygodnia. Dowiedziałem się, że na bardzo długi czas straciła pamięć i to dwukrotnie, na skutek wypadku i traumatycznych przeżyć. Nikt jej nie powiedział, że czekam. A teraz to wszystko ją przytłoczyło, bo w jeden dzień przypomniała sobie wszystko.
-Daj jej czas. Ona te wypadki bardzo przeżyła, dorosła i ustabilizowała sobie życie. A teraz na nowo zostało zburzone.- tłumaczył Krzysiek.- Musi się z tym oswoić.
Do szatni wpadł trener, rozentuzjazmowany wygranym meczem.
-A co wy macie takie grobowe miny?
W busie zaklepałem sobie miejsce obok Krzyśka. Po tym wszystkim staliśmy się niemymi sojusznikami. Igła od początku mnie wspierał, tym razem też nie zawiódł.
-Uważasz, że to wszystko odmieni się na dobre?
-Nie wiem, ale mogę cię zapewnić, że gdybyś był jej obojętny nie rozmawialibyśmy teraz.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Że te wszystkie kłótnie były dlatego, że przeczuwała, że skądś cię zna tylko nie wiedziała skąd i czuła się przez to zagrożona.
-Brzmi sensownie. No ale jak wytłumaczysz to, że ciebie pamięta?
-Mnie też nie pamiętała. Ale byliśmy z Danielem przy niej non stop , dlatego jestem jedyną osobą spoza rodziny, którą pamięta. A ty Niko, dlaczego jej nie szukałeś?
-Szukałem, ale jej telefon wciąż był wyłączony. Szukałem jej w Rzeszowie, ale nikt z klubu nie chciał udzielić mi informacji. W internecie nie było żadnej wzmianki…to był koszmar. Igła, od tamtej pory nie miałem nikogo, rozumiesz? A jak ją wtedy zobaczyłem, na tej stacji benzynowej, to byłem wściekły zwłaszcza, że był z nią mały chłopczyk, którego wziąłem za jej syna…
-Zaplątaliście się i musicie teraz się z tego wywinąć.
***Meg***
Ostatnie dni były dla mnie koszmarem. Noc była dniem i na odwrót. Niczym się nie różniły. Były tak samo beznadziejne. Łóżko było moim azylem, miejscem w którym spadło najwięcej gorzkich łez. Tylko ono było w stanie przyjąć ich tyle.
Zwinięta w kłębek witałam i żegnałam dzień, nie licząc tych minut przed i po meczu. Cała świta podejrzewała, że coś jest nie tak, ale nikt nie ważył się zapytać. Pomimo licznych prób i próśb o rozmowę zbywałam Chels krótkim „Nie mam ochoty na rozmowę.” Zdarzało się, że siadała obok mnie na łóżku i szlochała razem ze mną. Z bezradności.
-Musisz się pozbierać. Dzisiaj ma przyjechać Mike.- zatrzymała dłoń na moim ramieniu- Chyba nie chcesz, żeby zastał cię w takim stanie.- chlipnęłam ostatni raz i podniosłam się.
-Mam pustą lodówkę.- zachrypiałam- Pojedziemy na zakupy?
-Meg, jest 3 w nocy. Lodówkę masz pełną, zrobiłam ci wczoraj zakupy. Połóż się i prześpij. Mike będzie cię dzisiaj potrzebował.
***Niko***
Była 10 rano kiedy zdecydowałem, że pojadę do niej porozmawiać. Musiała mi dać szansę. To wszystko co było za nami było niczym w porównaniu z tym, co było przed nami. Mieliśmy szansę i szczerze w to wierzyłem. Półtora tygodnia po naszej ostatniej rozmowie wierzyłem, że emocje opadły już na tyle byśmy porozmawiali. Zostawiłem samochód pod bramą i ruszyłem w stronę domu. Brama wiodąca do domu była zamknięta na amen. W pobliżu nie było również pana Edka.
Nagle dobiegły mnie dźwięki radości. Śmiech i pisk. Zza drzew wybiegł Mike, a Meg goniła go rzucając śnieżkami. To był ujmujący widok. Oboje przystanęli zasapani rozglądając się radośnie po ogrodzie. Jej wzrok powędrował ku bramie. Pomachałem jej i przez chwilę miałem wrażenie, że podbiegnie i otworzy mi drzwi, ale ona odwróciła się szepnęła coś małego, który ruszył pędem do domu. Sama wciąż oglądała się przez ramię patrząc na mnie tymi smutnymi zielonymi oczami idąc ku domowi. Zniknęła za białymi drzwiami zostawiając mi jedynie smutek swoich oczu.

_________________________________________________
Trochę historii, trochę smutku i tragedii. Tak, ten rozdział jest tkliwy. Mam nadzieję, że choć trochę przypadł Wam do gustu. 

Jak myślicie, czy Meg i Niko są w stanie pokonać dzielącą ich przeszłość? Co wy byście zrobiły na ich miejscu?
Zostawiam Was z tymi pytaniami.
Pozdrawiam i do kolejnego piątku :)

3 komentarze:

  1. Rozdział bardzo emocjonalny i bardzo mi się podoba. Teraz wiemy już chyba wszystko na temat Meg i Niko. Myślę,że powinni szczerze ze sobą pogadać, a nie unikać się. Do następnego :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo na nich spadło po tej rozmowie. Jeśli Meg przypomniała sobie o tym wszystkim w tak krótkim czasie, to na pewno czuła się bardzo przytłoczona. A Niko wcale jej sprawy nie ułatwiał. Oboje cierpią, ale teraz nie potrafią do siebie dotrzeć. Rozmowa dobrze by im zrobiła, ale widać Meg nie jest jeszcze gotowa, by po raz kolejny się do tego zabierać. Niko musi dać jej czas. Może przy Mike'u przemyśli sobie kilka rzeczy i trochę odpocznie od męczących wspomnień?
    Pozdrawiam i całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezusie aż się łezka kreci w oku <3
    To jest taki cudowne <3
    Nie wiem co tu jeszcze powiedzieć <3
    Czekam na więcej...do następnego :*
    Ps.Jutro u mnie będzie Endrju :)

    OdpowiedzUsuń